niedziela, 1 maja 2016

Sting, Beyonce i inni śpiewają w Moskwie do kotleta. Ale za jaką gażę!

CO W ROSJI PISZCZY. Robiący w ropie i nieruchomościach miliarder Michaił Gucerijew żenił w sobotę syna. Jak przystało na oligarchę rosyjskiego - na bogato. Do moskiewskiej równie znakomitej, co drogiej restauracji Safisa sprosił 600 gości. I im do tańca i kotleta śpiewał cały gwiazdozbiór.
Właściciel pól naftowych, złóż węglowych, centrów handlowych, biznesów bankowych, radiostacji i redakcji, wyceniany na 2,5 mld dolarów, ściągnął do Rosji Jenifer Lopez, Beyonce, Particię Kaas, Stinga, Enrique Igleciasa i ponoć także Eltona Johna.

Tego ostatniego - ponoć, bo ser Johna, który ma na pieńku z Kremlem z powodu sporu o podejście do miłości, jak to nazywają w Rosji, "nietradycyjnej", nikt w Safisie nie sfilmował.

Dla Saida Gucerijewa i jego wybranej Chadiży Użahowej śpiewała też Ałła Pugaczowa. Gwiazda oficjalnie jest już na emeryturze, ale wystąpiła być może zwabiona wysokim honorarium (za występ bierze minimum 100 tys. euro gotówką), a być może po starej przyjaźni. Gucerijew senior bowiem, poza talentem do robienia pieniędzy, obdarzony jest także zdolnością do zgrabnego układania tekstów piosenek - w tym także wykonywanych przez "carycę estrady rosyjskiej".



Ze sławami z importu rzecz miała się prościej, choć nieco drożej. Agenci gwiazd, jak pisze prasa moskiewska, zażyczyli sobie za przybycie do Rosji od 1,5 do 2 mln dolarów. I to gotówką.

Trudno bowiem sobie wyobrazić, by Sting dla legalizacji swego krótkiego zatrudnienia w Rosji przechodził drogę przez biurokratyczne męki. Zanim zjawił się w Moskwie, musiałby przecież starać się w Federalnej Służbie Migracyjnej o legalne zezwolenie na pracę, dowodzić urzędnikom, że w kraju nie ma fachowców świadczących takie jak on usługi. A jeszcze potem z przelewu bankowego na swoje konto musiałby rozliczać się z rosyjską policją podatkową, co też proste nie jest.

ZOBACZ TEŻ: Maturalne arkusze 2016, a także: Matura 2016 odpowiedzi

Z tego akurat może być jeszcze afera. Po tym jak Rosjanie dowiadują się, że znani na świecie artyści popracowali na estradzie rosyjskiej i otrzymali milionowe honoraria "pod stołem" - nie tyle w kopertach, ile w walizkach - zaczyna się zazwyczaj publiczna awantura o nielegalne zatrudnienie i przekręty podatkowe.

Tak było choćby kilka lat temu, kiedy w Moskwie i Sankt Petersburgu wystąpiła Madonna. Ale wtedy akurat krzyk był szczególnie wielki także przez to, że podpadła władzom, bo ze sceny nawoływała do tolerancji wobec "nietradycyjnych".

A tym razem gwiazdy zatrudnione na czarno przez Gucerijewa spokojnie wywiozły z Rosji to, co im zapłacił. Wyjątkiem okazała się Jenifer Lopez, która po odśpiewaniu swojego w Safisie ruszyła na podbój moskiewskich butików i nakupowała w nich torebek, szmatek za - jak oceniają media - 2,5 mln rubli (ok. 130 tys. zł).

Prasa niestety przemilcza ważny epizod z wesela państwa Gucerijewych.

Nie wiadomo zatem, która z panien zaproszonych na uroczystość złapała welon rzucony przez Chadiżę. A to był przecież wyczyn. Kilkumetrowej długości ozdobione drogimi kamieniami nakrycie głowy ważyło bowiem 25 kg. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz